Dragon Ball AZ logo by Gemi

Gehenna

Część trzecia - Żywi i martwi

026: Breakthrough Special #1
PH #01 : PH #02

Piekielna Historia - Rozdział 03

Amarant z Triasem wyszli poza obóz i stanęli w miejscu, gdzie wokoło widać było tylko nagie skały.
  - Więc, Chłopcze, Będziesz Tu Trenował.
  - Może być!
  - Twoje Zdolności W Miarę Wyczuwam, Więc Nie Muszę Cię Sprawdzać I Od Razu Przejdziemy Do Poważnego Treningu. Najpierw Rozgrzej Się I Podejdź Do Mnie, Gdy Będziesz Gotowy.
 
  Po krótkiej rozgrzewce
  - Drogi Chłopcze Teraz Pokażę Ci, Jak Wygląda Ze Mną Trening. Zaatakuj Mnie I Pokaż Jak Walczysz! Tylko Walcz Na Całego!
  Amarant gestem pokazał gotowość do walki i zaatakował. Szybko wykonał cios z pięści, który został sparowany przedramieniem Triasa. Książę szybko wykonał podcięcie nóg z półobrotu, przed którym Anioł uskoczył w górę i pozostał w powietrzu. Amarant posłał w jego kierunku ki-blasta, który został odbity ręką, po czym wyleciał i wyprowadził grad ciosów. Trias bez problemu wszystkie sparował i wyczuwając odpowiedni moment zadał pół-Saiyanowi silny cios z kolana w brzuch, a następnie kopnął z półobrotu posyłając go na ziemię. Książę po zderzeniu z podłożem szybko podniósł się na nogi i uwolnił swoją aurę ki. Zaatakował drugi raz, jednak tym razem Trias nie zdołał wszystkich sparować i został zmuszony do cofnięcia się i kontrataku. Amarant nawet nie zdążył zareagować, gdy jego przeciwnik znajdujący się przed nim kopnął go od tyłu w plecy i złączonymi pięściami drugi raz posłał go w kierunku ziemi. Pół-Lanfan drugi raz przywitał się z glebą. W ten sam sposób, co wcześniej, zaraz wstał i uwolnił swoją aurę. Jednak tym razem wszedł w poziom SSJ. Trzeci raz zaatakował, tym razem zaledwie część jego ciosów została sparowana. Anioł Zagłady znowu się wycofał, ale nie kontratakował. Poczekał na nadlatującego księcia, który zadał silny cios w brzuch. Jego pięść przeleciała na wylot.
  Zanzoken.
  Amarant przygotował się na atak od tyłu, ale on nie nadszedł. Atak żaden nie nadszedł. Trias zwyczajnie unosił się przed nim w oddaleniu z założonymi rękami.
  - Wystarczy! - krzyknął, podlatując. – Nie Dałeś Z Siebie Wszystkiego, Ale Chyba Rozumiesz, Że Jestem Od Ciebie Dużo Silniejszy. Vegeta, Nawet Jako Bezrozumne Ciało, Zaś Jest Ode Mnie Dużo Silniejszy. Żeby Się Z Nim Zmierzyć, Musisz M n i e Przewyższyć. Masz W Sobie Duży Potencjał. Wierzę, Że Ci Się Uda.
  - Rozumiem. Ale ile mamy czasu na przygotowanie.
  - Szczerze, To Niewiele. Czerwone Diabły Mogą W Każdej Chwili Zaatakować.
  - Czyli jak mam się wzmocnić?
  - Będziemy Co Pewien Czas Walczyć, Ale Będę Ci Dawał M o c n y Wycisk. Jako Pół-Saiyan Będziesz Zwiększał Swoją Siłę. W Międzyczasie Trenuj Z Tym – mówiąc to Trias rzucił do Amaranta urządzenie przypominające zegarek na rękę. - Załóż To I Uruchom. Jest To Urządzenie Skonstruowane Przez Bulmę, Służące Do Zwiększania Ciężaru Tego, Który To Nosi. Specjalne Do Treningów. Największe Jest Zwiększenie Tysiąc Pięćset Razy. Nie Za Dużo, Ale Powinno Wystarczyć. Jednak Żeby Pokonać Vegetę Będziesz Potrzebował Czegoś Więcej. Będziesz Musiał Osiągnąć Drugi Poziom Super Saiyana.
  - Czyli SSJ2... Zostałem zabity przez takiego Saiyana... Myślisz, że mi się uda?
  - No, Nie Od Razu, Lecz Ja Ci W Tym Już Nie Pomogę. Będziesz Musiał Sobie Poradzić Sam... Wyczuwam U Ciebie Jakąś Technikę.
  - Flair.
  - Tak. Wykorzystaj Ją. Powinna Ci Pomóc. Teraz Wypróbuj Swój Gadżet, A Ja Przyjdę Niedługo I Pokażę Ci Moje Możliwości.
  Amarant ustawił swoje urządzenie na przyciąganie pięćset-krotne i zaraz poczuł się cięższy. Jednak potrafił się swobodnie ruszać.
  Nie będę się wymęczał przed walką – powiedział w myślach. - Dziwne. Mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Może to normalne w tych Zaświatach.
 
  Saiyan w płaszczu był już na miejscu i zajął pozycję dobrą do obserwacji. Znalezienie obozu nie było dla niego trudne. Nie zajęło mu to nawet dużo czasu. W ostatnim czasie coraz więcej zdobył możliwości.
  - Fhjull, nie wiem co ty chcesz przez to osiągnąć – odezwał się, głośno myśląc – ale ja też chcę się zabawić. Pokaż mi mój drogi pół-Saiyanie, pół-Lanfanie kim jesteś i czego jesteś wart. Masz szczęście, że to mnie zlecono obserwowanie cię. Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.
 
  - Jesteś Gotowy, Chłopcze? Teraz Musisz Użyć Wszystkich Sił, Bo Nie Będziesz Miał Lekko.
  - Jestem gotowy. Zaczynajmy.
  Amarant wszedł od razu w SSJ i zaczął ładować ki. Gdy skończył ustawił się w pozycję do obrony i wyzwał Anioła. Trias zaatakował i w momencie zadawania ciosu jego pięść przeszła przez ciało księcia, który zaraz poznał, że Anioł Zagłady użył Zanzoken. Trias szybko pojawił się z tyłu i zamachnął się do mocnego kopnięcia, ale jego noga przeleciała przez widmo. Amarant nadleciał z góry i podobnie zamachnął się do kopnięcia z przodu. Tym razem cios padł i Trias poleciał do tyłu. Pół-Lanfan dogonił go i od dołu złączonymi pięściami odbił go do góry, a następnie szybko odesłał go w ziemię. Wydawałoby się, że Trias przywita się z podłożem, ale tuż nad nią rozwinął skrzydła i gładko wylądował.
  - Brawo – krzyknął do góry. – Zaskoczyłeś Mnie, Ale Teraz Szykuj Się, Bo Nie Zadasz Mi Już Żadnego Ciosu.
  Szybko poleciał w kierunku księcia, który wyczuł, że on mówił prawdę. Trias emanował zdecydowanie większą ki.
 
  Bulma nie była spokojna. Nawet nie myślała o tym, żeby usiąść w spokoju. Przechodziła z miejsca na miejsce pracując nad czymś ważnym. Z tej pracy oderwało ją uruchomienie się ekranu monitora i pokazanie się na nim wejścia do namiotu dowódczego, przez które przechodzili Trias z Amarantem. Przerwała robotę i udała się w ich kierunku.
  - Co Ty mu zrobiłeś? - rzuciła do Triasa na widok Amaranta, który ledwo trzymał się na nogach.
  - Jeżeli Ma Być Silniejszy, Musi Trochę Dostać. Nie Martw Się! Jest W Końcu Pół-Saiyanem. Na Razie Niech Tu Odpocznie, A Ja Polecę Sprawdzić, Czy Nikt W Pobliżu Się Nie Kręci.
  Trias, jak powiedział, tak zrobił. W namiocie Amarant pozostał sam na sam z Bulmą.
  - Już taki on jest – odezwała się Bulma. - Musisz się do tego przyzwyczaić.
  - Nie jest wcale zły. Polubiłem go. Ale wycisk daje solidny.
  - Zupełnie jak... Nieważne. Chodź! Pokażę Ci pracownię.
  Poprowadziła go w kierunku drzwi, co do których Amarant już na początku się dziwił, co one robią w namiocie, ale nie miał się okazji zapytać. Wielkie było jego zdziwienie, gdy zobaczył za nimi długi, wąski korytarz na końcu, którego znajdowały się drugie drzwi. Po przejściu przez nie znaleźli się w dużym pomieszczeniu, pełnym sprzętów, narzędzi i innych rzeczy, które znajdują się w pracowni dobrego naukowca, inżyniera.
  - Na zewnątrz – powiedziała wyjaśniając Bulma – nie mogłeś tego zobaczyć, gdyż ukrywa to kamuflaż. Ale, wejść tutaj można tylko przez drzwi chyba, że zrobi się dodatkowe wejście od zewnątrz. Zrobiłam coś takiego na wypadek ataku Czerwonych Diabłów, a gdyby trzeba było się przenieść można to wszystko schować w kapsułkę i rozpakować, gdzie indziej.
  - Rozumiem. Ale skąd prąd, energia tu w zaświatach?
  - A co myślisz, że dla wprawnej fizyczki zdobycie prądu ma być problemem? Energię pozyskuję z odłamków czterech portali pozwalających przechodzenie z zaświatów jednej MegaGalaktyki z drugą. Po katastrofie portale rozpadły się na kawałki. Każdy z nich jest nieskończonym źródłem energii. Podobno zostały one stworzone przez samych bogów. Znaleźliśmy kilka, zbudowaliśmy tę pracownię i mogłam zająć się tym, czym lubiłam za życia. Skonstruowałam specjalny radar do wykrywania tych odłamków i po znalezieniu używam ich, jako zasilanie przenośnych urządzeń. Jeden na przykład jest w Twoim urządzeniu na ręce.
  - Nie wiem dlaczego – odezwała się po chwili ciszy – ale tych odłamków szukają też Czerwone Diabły. Być może odkryli też te same właściwości tych odłamków, co ja... Albo chodzi o coś innego... Staramy się o tym nie myśleć. I tak nie mamy się jak dostać do ich bazy. Jedyne, co możemy to zebranie tych odłamków przed nimi. Na szczęście nie wysyłają na te poszukiwania tych, którym zabrano dusze, bo musiałby się udać sam Fhjull. Oni tylko jego słuchają, a sam woli siedzieć w swojej bazie. Do poszukiwania odłamków zbudowałam dwa Androidy. Powinieneś ich niedługo spotkać. Nazywają się Keles i Bemlart. Potrafią się walczyć, ale nie są za silni, jak na główne siły Czerwonych Diabłów. Obecnie pracuję nad kolejnym Androidem, tylko tego myślę zbudować silniejszego. – Bulma wskazała na stół po drugiej stronie pracowni, na którym leżała człekokształtna maszyna pokryta sztucznymi tkankami, z niektórych stron, bez wątpienia w niegotowym stanie. - Pracuję już nad nim cztery lata, a nadal nie widzę końca. Mam nadzieję, że ukończę go zanim ty będziesz już mógł walczyć się z Vegetą. Chciałabym, żeby jeszcze się przydał w walce.
  Amarant nic nie mówił. Był zaskoczony zdolnościami Bulmy, ale na zewnątrz nie okazywał tego. Można by było stwierdzić, że wszystko to jest dla niego obojętne, ale Bulma widziała, co on czuje, o czym myśli. Wiedziała, że wywarła na nim wrażenie, że nigdy czegoś podobnego nie widział. I Amarant wiedział, że ona to wyczuła. Nie musiało w tym być żadnych słów.
  Ekran monitora uruchomił się jak za poprzednim razem pokazując Triasa wchodzącego do namiotu.
  - Widać – odezwała się Bulma – dla Triasa skończył się już twój odpoczynek.
  - Najwyraźniej tak.
  - W takim razie chodźmy do niego.
 
  - Dalej Chłopcze. Spróbuj Mnie Trafić.
  Amarant przyzwyczaił się już, że Trias Mówi na niego "chłopcze". Był w formie Super Saiyana i gonił Triasa używającego maksimum swojej mocy, próbując zadać mu cios. Poleciał na ziemię, odbił się od niej i poleciał z pełną prędkością na swojego trenera. Anioł Zagłady unosił się w powietrzu i uważnie przyglądał się każdym ruchom księcia,
  Amarant już dolatywał, ale nie uderzył. Wiedział, że znajduje się przed nim widmo Zanzoken, a prawdziwy Trias znajduje się trochę dalej. I rzeczywiście po chwili widmo rozmyło się, a książę leciał na Anioła. Zadał cios zadowolony, że mu się udało. Jego pięść przeleciała na wylot.
  Zanzoken.
  Anioł Zagłady znajdował się tuż za jego plecami. Amarant wyczuł go dopiero po sekundzie. Za późno. Trias mógł go dawno powalić na ziemię. Pół-Saiyan wszedł w podstawową formę i wylądował.
  - Nie mogę. Starałem się z całych sił, ale gdy ty używasz też wszystkich możliwości, nie mogę Cię nawet uderzyć.
  - Zapewniam Cię. To Nie Były Jeszcze Twoje Wszystkie Możliwości.
  - No niby mogłem użyć jeszcze Flair, ale...
  - Ale Dlaczego Tego Nie Zrobiłeś? Wierz Mi. Połącz Przemianę W SSJ I To Twoje Flair I Wtedy Zobacz Na Co Cię Stać. Odpocznij Trochę I Spróbujemy Jeszcze Raz.
  Gdy to jeszcze mówił w ich stronę na niebie szybko przylatywały dwie postacie. Konkretnie dwaj mężczyźni, dobrze zbudowani. Pierwszy z nich miał długie, ciemne włosy, sięgające mu do bioder. Był ubrany w strój samuraja, o czym Amarant i Trias nie wiedzieli, bo po prostu nie mogli wiedzieć o samurajach z Ziemi. U boku nosił miecz samurajski. Drugi zaś ubrany był w miarę normalnie. Miał zwykłą, bawełnianą, błękitną koszulkę i dżinsowe spodnie. Na nogach miał zwykłe półbuty.
  Gdy wylądowali, Trias zbliżył się do nich.
  - Keles! Bemlart! Czy Coś Się Stało, Że Tak Pędziliście?
  - Znaleźliśmy następny odłamek - odpowiedział ten w stroju samuraja. - Czerwone Diabły też mają na niego ochotę. Co dziwnego, tym razem jest z nimi kilka silnych osób.
  - Sami nie damy im rady - odrzekł ten drugi - Bemlart nie powiedział jeszcze, że ten odłamek emituje naprawdę wielką energię. Była to chyba bardzo ważna część portalu.
  - W Takim Razie Polecę Z Wami. A Ty Chłopcze Zostań Tu I Trenuj. Sami Powinniśmy Sobie Poradzić. Ciebie Nie Mam Zamiaru Narażać Na Razie.
  - Niedługo Wrócimy – powiedział Trias po chwili.
  Trias i Androidy wzbili się w powietrze i Amarant został sam.
  W takim razie – powiedział w myślach – potrenuję i poczekam na nich.


-> Wstęp <- | H #02 <- | -> H #04

Autor: Simon Pierre




Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.