Dragon Ball AZ logo by Gemi

Dark Kaioshin Saga

Część czwarta: Koniec

074 | 075 | 076 | 077 | 078 | 079 | 080 | 081 | 082 | 083 | 084 | 086 | 086 | 087 | 088 | 089 | 090 | 091 | 092 | 093 | 094 | 095 | 096 | 097 | 098 | 099 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108

Rozdział LXXX - Pierwsze pomruki burzy

  - Wyruszyli - powiedział Talic. - Zgodnie z twoimi przewidywaniami Vegeta nie dołączył do szukających kul.
  - Przecież mówiłem, że tak będzie - odparł Kaioshin. - Dokładnie według planu.
  - Lanfani także zostali w Capsule Corporation.
  - To nie ma znaczenia. Poza Vegetą, cała reszta to niewarte uwagi płotki.
  - Skoro tak mówisz - zgodził się Talic. - Kaioshinie, możesz mi wytłumaczyć dlaczego nie wykorzystaliśmy naszej przewagi? Przecież mogliśmy zebrać wszystkie Smocze Kule już w momencie, gdy się pojawiły. Dlaczego...
  - Dlaczego? - przerwał mu Kaioshin. - Już ci mówię dlaczego. Mnie nie chodzi o to, żeby zwyciężyć.
  - Nie?
  - Absolutnie nie. To, że zwyciężę, wiem już od dawna. Gdybym chciał wszyscy Saiyani i Nameczanie już dawno byliby martwi, a Ziemia zniszczona.
  - Co? Ale...
  - Widzisz, Talic. Takie proste zwycięstwo zupełnie nie jest zabawne. Zabawne jest zwycięstwo, w którym naprawdę pokazujesz przeciwnikowi swoją przewagę. Dajesz mu szansę na zwycięstwo, a później brutalnie go jej pozbawiasz.
  - Rozumiem - powiedział cicho Talic.
  - Nic nie rozumiesz! Naprawdę dobre zwycięstwo to takie w którym dajesz wrogowi szansę rywalizacji, pozwalasz mu ją wykorzystać, a następnie uderzasz w momencie kiedy on sądzi, że już zwyciężył. Wtedy porażka jest dla niego dwa razy bardziej bolesna.
  - Rzeczywiście - przyznał Talic. - Tego zupełnie nie rozumiem.
  - Tak sądziłem. Pozwól więc, że pokażę ci to na właśnie tym konkretnym przykładzie. Nasi bohaterscy Saiyani... Nie wszyscy z nich są Saiyanami, ale myślę, że możemy ich tak nazwać dla uproszczenia. No więc Saiyani zaczynają szukać Smoczych Kul. Są dość pewni siebie, przez cały rok przygotowywali się do konfrontacji. Jednocześnie nie widzą wyraźnego przeciwnika. Przez to nie czują się pewnie, ogarnia ich niepokój.
 
  - Dziwnie się czuję - stwierdził Saladin. - Sądziłem, że wrogowie zaatakują wcześniej, my ich pokonamy, a potem wykorzystamy Smocze Kule, żeby wszystko przywrócić do normalnego stanu.
  - Tak, wiem. To trochę zaskakujące, że nie zaatakowali. Ja także nie zwykłem do takich podchodów. Ale to tym lepiej. Może uda się zebrać Smocze Kule bezkrwawo. Kiedy wrócą Trunks, Gohan, Piccolo i Uubu będziemy mieli większe szanse w późniejszej walce.
  - A więc jesteś pewien, że konfrontacja czeka nas prędzej czy później?
  - To raczej nieuniknione. Jakoś nie wyobrażam sobie, że Gero i Babidi pojawią się z białą flagą i poproszą o wybaczenie. Poza tym, nawet jeśli z nimi sobie poradzimy to mamy jeszcze innego wroga.
  - Niby kogo?
  - Nie pamiętasz Edge'a? Tego, który zabił Trunksa?
  - A, jego - Saladin pamiętał fragmenty swojej walki z niebieskoskórym kosmitą. - Czy on nie został pokonany przez Vegetto? Chyba nam już nie zagraża.
  - Nawet jeśli nie - odezwała się Libra, smukła, krótko obcięta androidka nosząca dość obcisły kombinezon bojowy - to zagraża setkom innych światów. Trzeba go powstrzymać za wszelką cenę. My już próbowaliśmy, z marnym skutkiem. Sądziliśmy, że będziemy mogli liczyć na pomoc Ziemian. Dlatego zostaliśmy tutaj by najpierw uporać się z waszymi problemami.
  - Ech, racja. - Saladin poczuł się trochę głupio, rzeczywiście nigdy nie zastanawiał się co androidy robiły tu, na Ziemi. - Wybacz, zupełnie o tym nie pomyślałem.
  Libra nie odezwała się już.
  - Saladinie - zaczął Goten. - Możesz mi powiedzieć dlaczego kazałeś Freyi zostać w Capsule?
  Saladin uśmiechnął się z triumfem i zrobił w powietrzu radosną pętlę.
  - Nie mów nikomu, ale wkrótce zostanę ojcem.
  - Co?
  - Freya jeszcze o tym nie wie. Wszyscy trenujący mają co tydzień robione ogólne badania. Ona nigdy nie zwraca uwagi na wyniki, ja zawsze. Trzy dni temu to wyczytałem.
  - Hehe. To wspaniale! - ucieszył się Goten. - Gratuluję ci! Mały Brolly będzie miał kuzyna.
  - Albo kuzynkę - dodał z uśmiechem Saiyan.
 
  - W końcu jednak złe przeczucia naszych Saiyanów znikną. To powinno się stać mniej więcej w momencie, kiedy odnajdą drugą Smoczą Kulę. Dotrze do nich oczywista, w ich mniemaniu, prawda że żadnego niebezpieczeństwa nie ma.
  Talic pokiwał głową.
  - Staną się trochę nieostrożni. Tylko trochę, ale to wystarczy. To idealny moment by zaatakować z zaskoczenia.
 
  - Znaleźliśmy Kulę trzech gwiazd - zakomunikowała Gemini, podlatując do lewitujących nad jednym z większych drzew Taurusa i Virgo.
  - Nigdzie ani śladu wroga - powiedział Leo, wysoki, dobrze zbudowany android, który, gdyby był człowiekiem, mógłby uchodzić za niezłego przystojniaka. - To mi się nie podoba. Za łatwo nam idzie.
  - Ale z ciebie czarnowidz - skomentował Cancer. - Najwyraźniej wrogowie nie mają dość sił, by uderzyć.
  - Albo zbierają siły by zaatakować mocniej - nie poddawał się Leo.
  - Zgadzam się - powiedziała niespodziewanie mała Virgo, wszyscy spojrzeli na nią z zaciekawieniem. Virgo była najmniej ludzka ze wszystkich androidów, jej umysł był tylko nieco zmodyfikowanym komputerem, a sposób myślenia bardzo analityczny. Odzywała się rzadko, ale miała wtedy zawsze coś ważnego do powiedzenia. - Według danych, które mam o naszych potencjalnych wrogach istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że mogą planować atak z zaskoczenia.
  - W takim razie musimy zachować ostrożność - powiedział Taurus. - Ruszamy, szkoda dnia.
 
  - Ale my wtedy nie zaatakujemy - kontynuował Kaioshin. - To byłoby zbyt oczywiste.
  - W takim razie kiedy? - Talic zupełnie nie mógł się odnaleźć w tym co słyszał od swojego przełożonego.
  - Wcale. To oni muszą zaatakować nas. Lubię, cię, Talic. Jesteś inteligentny. Często masz dobre pomysły.
 
  Saladin ponownie spojrzał na zieloną szybkę umieszczoną tuż przed lewym okiem.
  - Mój skauter wyraźnie wskazuje, że ta kula musi tu gdzieś być. - Miarowe pikanie urządzenia zaczynało już powoli irytować Saiyana.
  Goten rozejrzał się po skalistej upstrzonej gdzieniegdzie kępami drzew i krzewów okolicy.
  - Ale ja jej nigdzie nie widzę - stwierdził.
  - Przestańcie gadać i skupcie się na szukaniu! - powiedział zirytowany Scorpio, krępy android przypominający z wyglądu typowego sierżanta Marines. - Ci ludzie...
  - Chyba coś mam - powiedział Aries, który miał drugi radar. - Kula powinna być dokładnie...
  Urwał, gdy zza jednej ze skał wyłonił się dość potężnie zbudowany osobnik bez wątpienia należący do rasy Kaioshina. Miał skórę barwy pośredniej między różem a fioletem i długie, luźno opadające na ramiona, seledynowe włosy. Z wyglądu bardzo przypominał Kibita, dawnego pomocnika Kaioshina, ale tego nikt ze zgromadzonych nie potrafił rozpoznać. W dłoni spiczastouchy osobnik podrzucał czterogwiazdkową Smoczą Kulę.
  - Szukacie czegoś? - zapytał z wyrażającym pewność siebie uśmieszkiem na ustach. Z obu jego stron pojawiły się nagle jeszcze dwie podobne postacie. Z prawej łysy spiczastouchy mężczyzna o ciemnobrunatnej skórze, a po lewej dość drobna i dość ładna kobieta z okalającą twarz kruczoczarną fryzurą.
  - Kim do diabła jesteście? - krzyknął Saladin.
  - Czyżbym zapomniał się przedstawić? - Sarkastycznie kontynuował nowoprzybyły. - Wybaczcie. Mam na imię Drognan, a ta dwójka obok mnie to Ormus i Anya. Macie ostatni w swym życiu zaszczyt poznać trójkę z sześciorga egzekutorów Wschodniego Kaioshina.
  "Kaioshina?" - zdziwił się Goten. - "O co tu chodzi?" - Głośno zaś powiedział:
  - Jesteśmy przyjaciółmi Kaioshina. Dlaczego jesteście na Ziemi?
  Drognan uśmiechnął się paskudnie i nie odpowiedział.
  - Oddajcie Smoczą Kulę - krzyknął Aries.
  - Tę kulę? Będziecie musieli sami ją wziąć!
  - Bardzo chętnie! - Scorpio był gotów do rzucenia się na przeciwnika.
  - Stój! - powstrzymał go Son Goten, czując ja potężna energia emanowała od Drognana, android mógł sobie z nim nie poradzić. - Zostawcie go mnie. Wy, możecie zająć się jego koleżkami.
  - Z niekłamaną przyjemnością - stwierdziła Libra, mierząc wzrokiem Ormusa i Anyę. - Scorpio, zostawiam ci tę cizię. Łysolem zajmę się sama.
  - Zawsze dostaję ochłapy - skomentował krępy android, unosząc się w powietrze, naprzeciw swojej przeciwniczki. - Ale lepsze to niż nic, prawda?
  Egzekutorka zmarszczyła tylko brwi ze złości.
  "O cholera" - myślał Saladin, patrząc na odczyty skautera. - "Co to mają być za cyfry? Bez przemiany w oozaru nie mam tu czego szukać. Chyba na razie nie będę się wtrącał."
  Android Aries chyba miał podobne zdanie. Nic dziwnego, jako zwiadowca oddziału Zeta także potrafił określać poziom mocy przeciwników. Dlatego właśnie i on postanowił chwilowo nie mieszać się do walki.
 
  Trójka dziwnych, osobników o spiczastych uszach nawet nie starała się ukryć, zupełnie jakby czekali na oddział Taurusa. Stali zupełnie spokojnie na brzegu nadmorskiej skały. Dwóch umięśnionych osiłków i jeden niski grubas pomiędzy nimi. Ten ostatni miał Smoczą Kulę Jednej Gwiazdy.
  - Witajcie - powiedział ten pękaty, o nietypowej, pomarańczowej grzywie. - Domyślam się, że przylecieliście po kulę.
  - Jakbyś zgadł - stwierdził Leo.
  - Tak myślałem. Będę miłym facetem i wam ją oddam. - Zrobił gest jakby chciał rzucić przedmiot w ich stronę, ale nagle zatrzymał się. - Pod jednym warunkiem.
  - Jakim? - zapytał spokojnie Taurus.
  - Ktoś z was pokona mnie w pojedynku jeden na jednego.
  - Ciebie? - zdziwiła się Gemini, faktycznie, w porównaniu do swoich towarzyszy grubas prezentował się dość niepozornie.
  - W każdej chwili - stwierdził Sagitarius, android o posturze koszykarza NBA.
  - O nie! - obruszył się dużo niższy od niego Cancer, robot o mentalności nadaktywnego nastolatka. - Inni także chcą powalczyć! Wy, klasa A zawsze zabieracie nam całą frajdę.
  - Chcesz walczyć, Cancer? - zapytał Taurus. - Dobrze. Sagitarius, pozwól mu.
  - Świetnie! - ucieszył się Cancer. Ty, jak ci tam...
  - Halbu!
  - Wszystko jedno! Pożegnaj się z życiem, patałachu! Już po tobie!

Koniec rozdziału osiemdziesiątego.

Czy walka potoczy się po myśli Gotena, Saladina i androidów?


-> Wstęp <- | Rozdział LXXIX <- | -> Rozdział LXXXI

Autor: Vodnique




Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.