Dragon Ball AZ logo by Gemi

Dark Kaioshin Saga

Część trzecia: Nowe oblicza

054 | 055 | 056 | 057 | 058 | 059 | 060 | 061 | 062 | 063 | 064 | 065 | 066 | 067 | 068 | 069 | 070 | 071 | 072 | 073

Rozdział LXVII - Finał

  - ...Niechaj walka się zacznie! - komentator dokończył wyjątkowo długi wywód (wymienionych przed finałem sponsorów było ze trzy razy więcej niż przed poprzednimi walkami), a oświetlenie areny wróciło do normy.
  Steiner nie czuł tremy przed walką. To pojęcie było mu obce, gdyż rzadko dawał się ponieść emocjom. Do wszystkiego podchodził raczej chłodno, nawet wieść o tym, iż jego planeta ma zostać zniszczona nie wywarła na nim specjalnego wrażenia. "Czekają nas zupełnie nowe wyzwania." - Ta właśnie myśl pierwsza przyszła mu do głowy kiedy o tym usłyszał. Nic więcej.
  Podobnie traktował udział w tym turnieju. Najlepsi wojownicy wszechświata? Co z tego? Walka to walka, albo się wygrywa, albo przegrywa. Do tej pory Steiner wygrywał, ale wcale się z tego nie cieszył. To nie miało znaczenia, nie zależało mu na zwycięstwie. Nie był też wojownikiem z zamiłowania, walki go nie bawiły. Walczył kiedy musiał, kiedy mu kazano, lub kiedy zależało od tego życie jego lub innych, zaś kiedy już brał udział w walce zawsze dawał z siebie wszystko. W turnieju uczestniczył tylko dlatego, bo skoro już się tu znalazł, to nie miał nic lepszego do roboty. Był też trochę ciekawy kolejnych przeciwników. Dotarcie do finału dawało mu pewną satysfakcję... chyba.
  Lanfan jak zwykle pozwolił swemu przeciwnikowi wykonać pierwszy krok. Tym razem nie musiał długo czekać, Caulif zjawił się tuż przy nim niemal od razu, co po pierwsze oznaczało że był szybki, a po drugie - zdecydowany. Piccolo dla odmiany podszedł dopiero po chwili, co oznaczało, że sam do walki nastawiony był dość pasywnie, dlatego Steiner zagadał do niego, zamiast atakować. Tym razem musiał zastosować inną strategię.
  Białowłosy ruszył błyskawicznie, znikając tuż przed przeciwnikiem, materializując się za nim i kopiąc z półobrotu. Caulif poleciał na ścianę, od której odbił się impulsem ki, poleciał na skos w górę i ostrzelał Steinera serią czerwonych ki-blastów. Lanfan uniknął ich kilkoma skokami, odbił się płynnie od podłoża, doleciał do przeciwnika i uderzył prawym sierpowym, trafiając w widmo. Caulif zjawił się za nim i kopnął z półobrotu, ale on także dał się nabrać na Zanzoken. Steiner zaatakował od góry, celując wyprostowaną nogą w głowę przeciwnika, jednak i tym razem przeleciał przez niematerialną sylwetkę.
  Caulif zjawił się znienacka na torze jego lotu, złapał go za wyciągniętą prawą stopę i rzucił Lanfanem o podłoże. Steiner uderzył w nie bezwładnie, pozostawiając w miejscu lądowania niewielkie wgłębienie, odbił się ciężko i przeleciał jeszcze z metr zanim się zatrzymał. Wstał po chwili, z pewnym trudem, od upadku bolały go żebra. Caulif był silniejszy niż na to wyglądał i niż dało się wyczuć, zdecydowanie ukrywał znaczną część swojej ki.
  Steiner skoncentrował się, otoczyła go biała aura, aby podjąć równą walkę musiał przejść w formę Super-Lanfana. Jego energia zaczęła powoli rosnąć. Przemiana Lanfanów przypominała krótką medytację podczas której próbowali wydobyć ki z najgłębszych skrywanych w swych ciałach pokładów. Według odkryć naukowców z Nowej Plant transformacja ta była dla nich niebezpieczna i każda kolejna skracała każdemu życie o dobry tydzień czy nawet dwa. Żaden lanfański wojownik nie przejął się tą wiadomością.
  Ku zaskoczeniu białowłosego wojownika, jego ki nagle rozproszyła się. Zdziwił się, gdyż nigdy wcześniej coś takiego mu się nie przytrafiało. Postanowił spróbować ponownie, zacisnął pięści, koncentrując się do granic możliwości. Jego aura zapłonęła momentalnie i równie szybko zgasła.
  "Coś jest nie tak..." - zdążył pomyśleć zanim oberwał potężnym lewym prostym od Caulifa.
 
  Piccolo zacisnął zęby. Ze Steinerem działo się dokładnie to samo co z Uubu podczas jego walki z Caulifem. Najwyraźniej doktorek i kapitan znowu zabawiali się urządzeniami tłumiącymi ki. Tym razem Nameczanin nie miał zamiaru na to pozwalać. Ignorując okrzyki zdziwienia Piccolo uniósł się kilka metrów nad widownię, wyszukał dwóch oszustów wzrokiem i w mgnieniu oka znalazł się przy nich.
  - Natychmiast przestańcie - powiedział spokojnie.
  Mężczyźni nie widzieli go, nachyleni nad niewielkim przenośnym monitorem. Na dźwięk głosu Nameczanina podskoczyli jak oparzeni.
  - T... ty?
  - Jak?
  - Macie trzy sekundy na przywrócenie ki Steinera do normy - wyjaśnił powoli. - Potem obu was zabiję.
  - Co? - powtórzył Solve.
  - Ale... - Tengel chciał zaoponować.
  - Raz - Piccolo słabym ki-blastem dosłownie zdmuchnął kilku odzianych w szaroniebieskie mundury gwardzistów, próbujących interweniować. Dalszych chętnych nie było.
  - Zaczekaj! - krzyknął kapitan.
  - Dwa.
  - Już wyłączam! - spanikował doktor, wciskając coś na klawiaturze swojego urządzenia. - Załatwione...!
  - Dziękuję. A teraz przygotujcie się. Kiedy wam powiem, wyłączycie ograniczniki ki wszystkich obecnych tutaj wojowników.
  - Oszalałeś!? Zdajesz sobie sprawę do czego to doprowadzi!?
  Piccolo uśmiechnął się demonicznie.
  - Oczywiście.
 
  Steiner, który jeszcze przed chwilą obrywał straszne cięgi od swojego przeciwnika nagle poczuł jakby pękła w nim jakaś bariera. Nie miał już żadnych trudności z przejściem w formę Super-Lanfana, nie potrzebował nawet specjalnej koncentracji. Jego włosy przybrały barwę krwi, oczy straciły tęczówki i źrenice, stając się jednolicie białe. Mięśnie urosły nieco.
  - Czas na drugą rundę! - powiedział do siebie, wstając błyskawicznie za pomocą "sprężynki" i ruszając na Caulifa. Jasnowłosy nie zdążył zareagować, otrzymał silne kopnięcie w brzuch, a następnie drugie, równie mocne, z półobrotu w podbródek. Wysoki wojownik okręcił się wokół własnej osi i niemal przewrócił. Niemal, gdyż tuż przed tym zanim dotknął podłoża, Steiner kopnął go po raz trzeci posyłając zdezorientowanego i na pół ogłuszonego Caulifa niemal pionowo w górę. Jasnowłosy zatrzymał się dosłownie o włos przed uderzeniem w energetyczną osłonę chroniącą stadion. Wyglądał na wściekłego.
  - Zabiję cię! - krzyknął tylko, atakując z furią, lotem koszącym. Steiner uniknął jego szarży płynnym ruchem, odwrócił się i strzelił mu w plecy ki-blastem. Niezbyt mocnym, dość silnym jednak by wytrącić wysokiego wojownika z równowagi. Caulif twardo zarył w podłoże, zdzierając sobie nieco skórę na lewym policzku. Przez chwilę leżał tak, dopiero po dłuższym momencie uniósł się na przedramionach i wstał całkowicie. Stojąc tyłem do Steinera zaczął otrzepywać się z nieistniejącego kurzu. Lanfan nie tracił czujności.
  Jasnowłosy odwrócił się w końcu, kciukiem potarł ranę na twarzy, oblizał z niego krew i roześmiał się potępieńczo. W jego oczach Steiner dostrzegł coś na kształt obłędu... choć może to było tylko wrażenie.
  - Jesteś zdecydowanie najsilniejszy ze wszystkich z którymi walczyłem. To bardzo miłe uczucie, nareszcie zostałem doceniony.
  Steinerowi nie podobała się ta sytuacja. Jego przeciwnik był dziwnie spokojny, zbyt spokojny.
  - Doświadczyłeś kiedyś prawdziwej grozy? - zapytał nagle bez związku Caulif. - Zgaduję, że nie. W takim razie będziesz miał pierwszą... i jednocześnie ostatnią okazję.
  Caulif zacisnął pięści, otoczyła go czerwona aura, która po momencie znacznie przybrała na intensywności. Jego ki zaczęła gwałtownie rosnąć, Steiner czuł się nią niemal całkowicie przytłoczony. Do tej pory Lanfan nie spotkał nikogo silniejszego od siebie. Uważał co prawda, że to tylko kwestia czasu, zanim w końcu na kogoś takiego trafi, ale teraz kiedy poczuł energię bijącą od Caulifa dosłownie nie mógł uwierzyć. Nie był sobie w stanie wyobrazić, że taka ki naprawdę może istnieć. To było zbyt nieprawdopodobne.
 
  - Czujecie to dziewczyny? - zapytał Jian. - Jeśli to nie jest ten, którego Edge szuka, to nikt nim nie jest.
  - Racja - przytaknęła Dagger. - Jest bardzo silny.
  - Znikamy zawiadomić Edge'a - powiedziała Sabre.
  - Wracajcie szybko... - uśmiechnął się ich towarzysz.
  Bliźniaczki skinęły głowami i odteleportowały się.
  - ...bo coś czuję, że będzie tu zadyma - dokończył Jian. Przeczucia rzadko go myliły.
 
  - Piccolo! Czujesz to!? - krzyknął Uubu, podbiegając do Nameczanina. - Co za moc!
  Piccolo skinął głową, rzeczywiście, Caulif był potężny. Nawet bardzo potężny.
  - Przebija chyba nawet Edge'a! - Ziemianin najwyraźniej zafascynowany był mocą jasnowłosego wojownika. - Rany! Niesamowite! Nawet z Mega Kaioken nie miałbym szans!
  Piccolo musiał przyznać mu rację. Najwyraźniej Caulif ukrywał swoją moc podczas pojedynku z Uubu.
  - Doktorze, kapitanie - powiedział. - Jesteście gotowi? Teraz!
  - Co "teraz"? - zdziwił się Uubu, w tym momencie doktor i kapitan wyłączyli wszystkie ograniczniki ki. - Hę? Chyba odzyskałem energię!
  - Tak - potwierdził Piccolo. - Przygotuj się, twoja ki może ci się zaraz bardzo przydać...
 
  Steiner był bez szans. Wiedział o tym jeszcze zanim poczuł pierwsze uderzenie, które tylko potwierdziło jego najgorsze przeczucia. Nie tyle nie zdołał wykonać uniku, nie zdążył nawet o nim pomyśleć. Zarejestrował tylko cios w szczękę, a zaraz potem zderzenie ze ścianą areny. Caulif nie zatrzymał się, posłał w Lanfana czerwony ki-blast, a kiedy ten, rzucony siłą eksplozji wyleciał na środek pola walki i wylądował ciężko na plecach Caulif dopadł do niego, chwycił lewą dłonią za szyję, podniósł i strzelił w twarz kolejnym pociskiem. Steiner na moment stracił przytomność, ale odzyskał ją błyskawicznie, po tym jak Caulif przycisnął go do energetycznej kopuły rozpostartej nad areną. Lanfan czuł jakby ktoś parzył mu plecy za pomocą stukrotnie wzmocnionego miotacza ognia. Steiner zawsze szczycił się wysoką odpornością na ból, ale w tym momencie nie miał szans wytrzymać, zaczął po prostu rozdzierająco wyć.
  Caulif nie reagował ani na jego wrzaski, ani na gniewne krzyki publiczności, ani nawet na nawoływania komentatora, który rozkazywał mu przerwać walkę. W oczach jasnowłosego wojownika widać było euforię i czystą, zwierzęcą żądzę mordu.

Koniec rozdziału sześćdziesiątego siódmego.

Czy Steiner przeżyje tę walkę?


-> Wstęp <- | Rozdział LXVI <- | -> Rozdział LXVIII

Autor: Vodnique




Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.