Dragon Ball AZ logo by Gemi

Dark Kaioshin Saga

Część druga: Wróg

024 | 025 | 026 | 027 | 028 | 029 | 030 | 031 | 032 | 033 | 034 | 035 | 036 | 037 | 038 | 039 | 040 | 041 | 042 | 043 | 044 | 045 | 046 | 047 | 048 | 049 | 050 | 051 | 052 | 053

Rozdział LII - Jeśli Goku nie da rady, to kto?

  Goku w mgnieniu oka znalazł się przy synu, wziął bezwładnego Gotena na ręce i teleportował się do kryjówki Bulmy, gdzie przekazał go swojemu sobowtórowi.
  - Zaopiekujcie się nim. Tam nie może zostać, będzie gorąco.
  - Możesz się o niego nie martwić - powiedziała Bulma. - Ale, Goku...
  - Tak? - zapytał Saiyan, szykując się do powrotu.
  - Wygraj, proszę.
  Goku skinął głową.
  - Zwyciężę. Obiecuję - powiedział, znikając i pojawiając się z powrotem przed ogromnym szarobrązowym potworem, który wydawał się na niego czekać.
  Nic dziwnego, jeśli był choć po części Brollym to na pewno chciał śmierci Goku bardziej niż czegokolwiek innego.
  Saiyan zacisnął pięści i krzyknął przeciągle, uwalniając swą aurę i przechodząc w formę Super-Saiyana trzeciego stopnia. Goku wyraźnie czuł, że jego ki nie dorównuje mocy giganta, ale nie miał wyboru, musiał się z nim zmierzyć.
  Buu zaatakował, próbując schwytać przeciwnika, Goku zniknął, pojawił się kilka metrów dalej i ostrzelał potwora kilkoma ki-blastami, które zaledwie spowolniły potwora na moment, Buu machnął pięścią, która otarła się o Goku, Saiyan odbił się od dłoni stwora i rzucił w niego Kienzanem z lewej. Energetyczna piła tarczowa musnęła tylko korpus Buu.
  "Jak to jest..." - pomyślał Goku. - "Zawsze gdy walczę z ogromnymi wrogami, czy to z Piccolo, czy z jakimś oozaru, Slugiem, czy Hildegarnem, to zawsze okazują się nie tylko ogromni, ale także szybcy."
  Jakby na potwierdzenie tych myśli Buu trafił Saiyana ogonem, Goku przeleciał dobre kilkadziesiąt metrów, zanim nie wyhamował jednym impulsem ki.
  - Zaczynam mieć cię dość... - syknął pod nosem.
  Buu ponowił atak, rozpędził się ciężko, chcąc chyba staranować Saiyana, Son Goku zaczekał aż olbrzym zbliży się i skoncentrował ki w obu dłoniach, nagle łącząc je przed sobą poziomo.
  - FINAL FLASH! - krzyknął, wysyłając w przeciwnika żółtopomarańczową falę ki.
  Final Flash trafił w twarz Buu, odpychając go i przewracając, potwór przebył jeszcze kilka metrów niekontrolowanym ślizgiem, zanim nie wytracił nabytej wcześniej prędkości.
  Goku odleciał nieco dalej, próbując zebrać myśli. Użył techniki Vegety odruchowo, bez zastanowienia. Sam nie wiedział dlaczego to zrobił... Ani skąd zna Final Flash.
  Buu tymczasem podniósł się, jego niemal zwęglona atakiem Goku twarz zaczęła wracać do normy.
  Potwór warczał z cicha, obserwując przeciwnika i czekając na zakończenie regeneracji. Saiyan postanowił wykorzystać ten moment przewagi, bądź co bądź nie mógł utrzymywać SSJ3 wiecznie. Zaatakował, koncentrując w dłoni ki-blast i niemal wbijając go w korpus przeciwnika przy bardzo bliskiej odległości, Buu cofnął się o krok i zamachnął się na Saiyana złączonymi w jedną pięść dłońmi, Goku zdołał się uchylić, ale i tak cios otarł się o jego ramię, zostawiając na nim bolesne zaczerwienienie i kompletnie rozdzierając rękaw niebieskiej bluzy. Saiyan rozpędził się i staranował bok głowy potwora lewym barkiem. Buu zachwiał się, ale nie przewrócił tylko skontrował czołem posyłając Goku w ziemię przy niewielkiej chmurze pyłu.
  Kiedy Saiyan wygrzebał się z dziury, którą wybił, jego przeciwnik był już po regeneracji.
  Goku odskoczył w samą porę by uniknąć zgniecenia ogonem potwora. Gigant posługiwał się nim z wielką wprawą, każdy cios był szybki i bardzo silny. Buu machnął prawą ręką, chcąc wykorzystać moment, w którym Goku nie mógł wykonać uniku po odskoku. Cios potwora przeniknął przez sylwetkę Goku, która rozmyła się i zniknęła.
  - Ka... Me... - zaczął koncentrować ki Saiyan, za plecami przeciwnika, Buu odwrócił się i zdzielił go pięścią, ale ponownie trafił w widmo.
  - Ha... Me... - Goku pojawił się ponownie za potworem, znikając dosłownie na ułamek sekundy przed trafieniem ogonem.
  Saiyan był teraz dokładnie przed swoim przeciwnikiem.
  - HAAAAAA!!! - białoniebieska fala ki trafiła Buu centralnie w korpus, Goku skupił w niej całą siłę, potwór zaryczał z bólu i wściekłości, próbując jednocześnie dosięgnąć Goku swoimi długimi łapami. Przez wydający się wiecznością moment byli tak zawieszeni, w równowadze, Buu napierający całą swoją siłą i masą oraz Goku próbując pokonać go potęgą swej ki.
  Ten stan nie mógł trwać zbyt długo, Goku czuł jak ręce zaczynają mu mdleć od wysiłku, zaczynał przegrywać. Do tego nie mógł dopuścić...
  Goku krzyknął, wkładając w atak jeszcze więcej ki, choć przed momentem wydawało mu się, że to niemożliwe. Buu cofnął się o pół kroku, sunąc po ziemi.
  Ale potwór także miał w zapasie siły...
  - KAKAROTTO!!! - krzyknął, nagle przyspieszając, wbiegając w falę ki i taranując Goku w oślepiającym białoniebieskim błysku, Kamehameha wyrwała się spod kontroli Saiyana i nadmiar ki eksplodował, odrzucając obu wojowników na znaczne odległości.
 
  Goku wstał z trudem, jego ubranie było całe postrzępione, a na ciele miał wiele oparzeń wywołanych eksplozją jego własnego ataku.
  "To był błąd..." - pomyślał. - "Niepotrzebnie zużyłem mnóstwo energii. Moje zwykłe ataki nie wywierają na nim wrażenia, jest za duży... Muszę oszczędzać ki, zadawać mu wzmocnione ki ciosy znienacka, tak, żeby zabolało." - Goku sam siebie oszukiwał. Wiedział, że energii zostało mu może na jeden porządny atak.
  Buu zbliżał się, oczywiście nie był już choćby draśnięty. Goku przyjął pozycję do walki, aktywując swą aurę i starając się zignorować ból mięśni. Zaabsorbowany nadchodzącym przeciwnikiem nie wyczuł sporej i wciąż rosnącej ki, dość daleko na zachodzie.
  "Mam za mało mocy, żeby prowadzić z nim teraz wyrównaną walkę" - uświadomił sobie Saiyan. - "Muszę go załatwić jednym ciosem, jednym potężnym ciosem... Sama Kamehameha nie wystarczy, musiałbym ją wzmocnić dwudziestokrotnym Mega Kaioken..."
  Goku obiecał sobie nigdy więcej nie używać Kaioken. Ta technika była zbyt niebezpieczna dla jego zdrowia. Już dwukrotnie złamał dane sobie samemu przyrzeczenie. Pierwszy raz podczas pojedynku z Paikuhanem w zaświatach, gdzie nie musiał martwić się o serce i drugi, gdy próbował dorównać scalonym bliźniaczkom, wojowniczkom Edge'a.
  "Mówią, że do trzech razy sztuka..." - pomyślał, podejmując decyzję. W samą porę, gdyż Buu właśnie do niego dotarł.
  Otoczony złotą aurą Saiyan uniósł się w powietrze, potwór spoglądał na niego z zaciekawieniem.
  - Czas... kończyć tę walkę - powiedział Son Goku z wysiłkiem. - Nudziarz z ciebie... i nie mówisz nic ciekawego... - powtórzył tekst Gokuuna.
  Na twarzy Buu pojawił się grymas mający chyba być uśmiechem.
  Goku skoncentrował ki do granic możliwości, postanowił tym razem wykorzystać nawet najgłębsze rezerwy swojego organizmu. Aura Saiyana zapłonęła, zmieniając barwę na ciemnopomarańczową. Grunt w okolicy zaczął lekko drżeć, a bezpośrednio pod Saiyanem pojawiło się nieregularne pęknięcie.
  "Heh, szkoda, że Vegeta tego nie widzi..." - przemknęła Goku przez głowę głupia myśl.
  - DRAGON FIST! - krzyknął w końcu, startując w kierunku przeciwnika.
  Na twarzy Buu zagościł wyraz zdziwienia, przez chwilę wydawało mu się, że widzi nie długowłosego Super-Saiyana a rozjuszonego, ryczącego złotego smoka lecącego w swoim kierunku. Szarobrązowy potwór wyciągnął przed siebie obie dłonie, w geście obrony i strzelił ogromnym różowym ki-blastem. Rozpędzony Goku wpadł prosto w tenże pocisk. Impet Smoczej pięści został przerwany, pocisk zaczął odpychać Saiyana. Nawet Dragon Fist okazał się za słaby, by dorównać mocy ogromnego stwora.
  - NIEEEE!!! - krzyknął Goku, cofając się razem z różową kulą.
  Nagle Saiyan zniknął. SSJ3 wykorzystał technikę teleportacji i przeskoczył kilka metrów do przodu, omijając w ten sposób pocisk przeciwnika. Rozdziawiona złota paszcza wbiła się w korpus giganta, przebijając go na wylot potężną złotą wstęgą. Wielkie cielsko upadło z hukiem, Goku zaś wylądował gdzieś, nie będąc już nawet w stanie utrzymać się na nogach, nie wspominając o utrzymaniu formy SSJ3.
  Buu był w kiepskim stanie, brakowało mu większej części korpusu, w miejscu klatki piersiowej widniała ogromna dziura. Twarz stwora była nieruchoma, absolutnie nieruchoma.
  "Zwyciężyłem!" - pomyślał Saiyan. - "Pokonałem go... Udało się!"
  Jakże się mylił.
  Cielsko drgnęło, niezbyt mocno, ale wyraźnie poruszyło się.
  Goku podniósł się na kolanach i rękach, z przerażeniem obserwując jak gigant zaczyna się regenerować, najwyraźniej zachował na to dość energii.
  "A jednak... Spaprałem sprawę..." - pomyślał Saiyan. - "Trzeba było jednak użyć Mega Kaioken... Ale co mi tam... Nie można zawsze wygrywać."
  Goku opadł na ziemię, nie miał już sił nawet patrzeć na leczącego się i wstającego olbrzyma. To najwyraźniej był koniec...
  W tym momencie Goku poczuł dużą ki, która pojawiła się kilka metrów od niego. Resztkami sił spojrzał w tamtym kierunku. To co dostrzegł zaskoczyło go niezmiernie.
  Ki wydzielał Son Goku z tego wymiaru. Ubrany w pomarańczowy strój Saiyan z aureolką na głowie nie był jednak nawet w postaci SSJ, ojciec Gotena zupełnie przestał rozumieć całą sytuację.
  Nagle drugi Goku uniósł ręce w górę i tuż nad powierzchnią jego dłoni pojawiła się ogromna biała kula ki.
  - Genki Dama... - wyszeptał leżący Saiyan.
  Ubrany na pomarańczowo Goku rzucił kulą ki w nie wyleczonego jeszcze do końca potwora. Pocisk przeszył powietrze, trafiając stwora centralnie i eksplodując. Goku z tego wymiaru chwycił swego sobowtóra i odteleportował się z nim na bezpieczną odległość.
  Podmuch i tak niemal przewrócił i zwiał obu Saiyanów z miejsca, w którym się pojawili. Oślepiający biały błysk trwał dobre kilkanaście sekund, towarzyszył mu przeciągły gwizd.
  - Hehe - zaśmiał się z wysiłkiem przybysz z innego wymiaru. - Nigdy bym się nie spodziewał, że zobaczę Genki Damę jako atak z zaskoczenia...
  - Zbierałem ją od początku twojej walki... Sądziłem, że jeśli mogę się przydać to tylko w ten sposób.
  - Niezły pomysł... - charknął leżący Goku. - Dziękuję...
  - Nic nie mów. Chyba masz połamane żebra.
  - Moż... możliwe...
  Przez chwilę Saiyani milczeli. Eksplozja Genki Damy zakończyła się nareszcie.
  - Ale znowu będzie krater - zauważył tutejszy Goku.
  - Czu.. Czujesz tę ki? - zapytał drugi z niepokojem w głosie.
  - Co? Ale... ale to... to niemożliwe! Jakim cudem on wciąż żyje?
  - Ten świat - powiedział z trudem ojciec Gotena - jest zbyt zrujnowany... Za mało ludzi... Genki Dama była za słaba...
  - Chyba masz rację - przyznał tamten po chwili. - Ale ki tego potwora jest zupełnie inna niż wcześniej...
  - Tak.. to... Buu... Sam Buu... Chyba zregenerował się sam... bez Hildegarna i Brolly'ego.
  Ki potwora zaczęła szybko przemieszczać się w kierunku dwóch Saiyanów.
  - Nie pokonam go! - krzyknął Goku w pomarańczowym stroju. - Jest zbyt silny! Co możemy jeszcze zrobić!?
  - Pa... pamiętasz Freezera?

Koniec rozdziału pięćdziesiątego drugiego.

Jak ostatecznie zakończy się walka o przyszłość tego świata?


-> Wstęp <- | Rozdział LI <- | -> Rozdział LIII

Autor: Vodnique




Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.